Ale to są tylko te „wielkie” przykłady. Przykłady oczywistego naciągania prawdy i wypaczania znaczeń. Ale kwas zakłamania się przeżarł przez całe społeczeństwo i docierając głęboko aż do najniższych sfer języka, odmienił znaczenie nawet najbardziej prostych słów o których można by pomyśleć, że są „niewypaczalne”. Mój ulubiony przykład:
PROSZE!!!
Właśnie tak: wykrzyknięte i bez „ę”. Każdy je zna, to agresywnie wyplute słowo, jakby jakieś zwierze chciało jadem trysnąć. Znamy je od ekspedientek, urzędniczek, pielęgniarek, zawsze niemiłe i zawsze w gradacji od
- „zmęczona tym, że musi obsługiwać” poprzez
- „zdenerwowana tym, że musi obsługiwać” do
- „wkurzona tym, że musi obsługiwać”.
Nie każdy się musi z tym zgadzać, że tak jest, ale dla mnie najlepszym dowodem, że mam rację jest fakt, że „PROSZE!” zupełnie zniknęło! Nie ma go ni w sklepach, ni w życiu prywatnym a nawet w urzędach państwowych znika! Co się mówi? „Zapraszam.” A czy to nie dziwne, „Zapraszam”? Nigdy tak nie mówiono, no i słusznie bo przecież „zaprasza” się na kiedyś, albo ogólnie do siebie, ale przecież nie „zapraszam” kogoś kto stoi zaledwie metr ode mnie do siebie. Proszę go do mnie!
Ale nie, tego nikt nie chce, nikt nawet nie próbuje zreperować „PROSZE!” na „proszę”.
Jest jakby to słowo było zainfekowane i nikt nie chce zaryzykować zarażenia...
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen